szybko się kończy. Wczoraj z samego rana po niespełna tygodniowym pobycie moi najbliżsi musieli wracać:( Nie pamiętam abym tak przeżywała rozstanie. Czy to wiek, i człowiek robi się bardziej uczuciowy, czy uświadomienie, że te najbliższe osoby widzi się raz do roku albo i rzadziej przez kilka dni. Na co dzień nie mam z tym problemu, wiadomo - dom, dzieci, kochany mąż, robótki;) Tylko te rozstania...
6 dni minęły strasznie szybko i w ciągłym ruchu. Nawet o zdjęciach praktycznie zapomnieliśmy i mam ich dosłownie kilka
Robótkowo jestem w polu, dopiero wczoraj i dziś po parę krzyżyków postawiłam. Kanwę Anenii z RR Tea Time wysłałam w dalszą drogę, a kanwę Mysi zabieram jutro do teściów - jedziemy na tydzień nacieszyć się ostatnimi dniami wakacji, ponieważ 1 września starsza córcia idzie do 1 klasy. Stresik już mnie dopada:)
O RR szyciowym u Ewelinki bynajmniej nie zapomniałam, tylko zdjęcia aktualnego nie mam, to pochodzi sprzed kilku tygodni.
W międzyczasie przyszło zamówienie z brakującymi mulinkami i około połowy obrazka mam wykończone.
Idę się pakować:)